Fc Olkusz i Lechia Gdańsk Tczew!
Szal wydany przez FCO
Szal wydany przez LGFT:
O relacjach Olkusza i Tczewia :
Po wizycie Wisły w Gdańsku
Hasło z tematu dobrze jest chyba wszystkim znane. I nie jest to tylko pusty slogan, a nawet po weekendowej wizycie naszych Braci z Wiślackiego Olkusza nabrało jeszcze większego znaczenia…
Przygotowania do gościny rozpoczęły się już długo przed meczem, myślenie i organizowanie w zasadzie z początkiem roku, a kiedy okazało się, że nie dane nam będzie się spotkać przy okazji Superpucharu w Warszawie 11 lutego i tydzień później po gorszej stronie krakowskich Błoń, organizowanie ruszyło z kopyta pełną parą. Mieliśmy też przygotowaną niespodziankę, której realizacja wymagała wcześniejszego ogarnięcia…
Nasi Bracia przybyli do Grodu Sambora w 13 osób w sobotę skoro świt, więc praktycznie cały dzień mieliśmy do dyspozycji. Po serdecznych powitaniach, zabraliśmy chłopaków na śniadanie, aby mogli się posilić po trudach podróży , ale także przygotować „podkład” pod gościnę;) Jedzenie nie zdążyło jeszcze dobrze wylądować na stołach a nasz niezawodny K. już rozpoczął obchód po sali wraz z specjalnie przygotowanymi na okazję gościny „specyfikami”. Jeszcze w ramach powitania, w trakcie śniadania, obdarowaliśmy naszych Gości wspomnianymi niespodziankami, którymi były łączone szale FCO&LGFT. Ku naszemu zdziwieniu, patrząc po twarzach, radość naszych Braci była bardzo powściągliwa, a by nie powiedzieć, że byli delikatnie niepocieszeni… Dlaczego? Okazało się nieco później…
Po konsumpcji obowiązkowe grupowe zdjęcie, w asyście rac i śpiewami, wielbiącymi nasze Kluby i Naszą Zgodę. Następnie udaliśmy się na miejsce głównej gościny, aby tam spędzić wspólnie czas przed meczem. A było co robić, bo oprócz biesiady przy napojach procentowych do dyspozycji mieliśmy też stół do ping-ponga i „piłkarzyki”. Nasi Goście ledwo się zakwaterowali, więc tym większe nasze zdziwienie było, że M. idzie do nas z jakimś wielkim niebieskim worem. Zagadka, co jest w środku, została błyskawicznie rozwiązana, kiedy Ł. zaczął wyjmować z niego szale. Jak się okazało szale zgodowe FCO&LGFT made in Olkusz! Pierwsze wrażenie szok i niedowierzanie, ale od razu potem gruba beka, a hasło OLKUSZ&TCZEW JEDNA KREW potwierdziło także, że i myśli nasze są te same;) Mieliśmy bowiem jak dotychczas zgodowe koszulki i smycze, więc naturalną koleją rzeczy następne musiały być szale! Przed weekendem nie mieliśmy żadnych, a teraz od razu 2 rodzaje:)
Czas do wyjazdu na mecz minął bardzo szybko. W międzyczasie dołączył 14-przedstawiciel FCO. Jeszcze przed odjazdem odpalone race i wspólne śpiewy, zresztą to samo po dojechaniu na przystadionowy parking przy ul. Pokoleń Lechii Gdańsk. Z naszymi Braćmi umiejscowiliśmy się na naszym sektorze U. Zresztą w biało-zielonym młynie, zasiadło więcej Wiślaków.
Doping był na przyzwoitym poziomie i tylko można żałować, że nasi „kopacze” nawet tej przyzwoitości w swojej grze nie osiągnęli, przegrywając 0:2. Inna sprawa, że wpływ na taki, a nie inny rezultat miał także „pan z gwizdkiem”. My, nie zważając za bardzo na wynik, robiliśmy swoje i dobrze się bawiliśmy na sektorze. Została też obowiązkowo zaprezentowana oprawa, upamiętniająca Żołnierzy Wyklętych, których święto obchodziliśmy 1 marca. Z kolei pod koniec spotkania na gnieździe pojawił się 6-letni chłopiec, Nikolas, którego marzeniem było choć na chwilę poprowadzić doping. Marzenie to udało mu się spełnić i obiektywnie trzeba podkreślić, że wyszło mu to na prawdę świetnie, za co otrzymał gromkie brawa!
Po meczu powrót na dalszą biesiadę, choć nie bez problemów. Wyjazd nam się opóźnił, gdyż P. z Olkusza zagubił się pod stadionem. W sumie nie ma się co dziwić, wszak był pierwszy raz na naszym nowym stadionie. Jednak dla kontrastu zgubił się także stały bywalec od nas K. i to było już trudniej zrozumieć;) Na miejscu gościny czekali już na całą ferajnę nasi zakazowicze, którzy do spółki z niezastąpioną fanatyczką M., mogli zastawić pełen stół na nasz przyjazd.
Wszyscy nieco wygłodniali od razu zasiedli do stołu i zaczęła się impreza;) trochę się działo, choć w pamięci zostanie chociażby perfekcyjnie opanowana sztuka spania na stojąco przez „Mistrza Powiatu” z Olkusza. Ostatni biesiadownicy zakończyli harce nad ranem. A snu w sumie za dużo nie mieli, bo niedługo później był już czas na śniadanie. Jajecznica ze swojskich jaj oraz bigos przygotowany przez naszą M. smakowały wybornie. Plan na niedzielę był prosty: rybka, plaża i Długa. Z pewnym poślizgiem ruszyliśmy najpierw do Sobieszewa, gdzie nasi Bracia z południa mogli zasmakować świeżutkich smażonych ryb. Jak się okazało nie wszyscy poszli tym tropem, gdyż Olkuska młodzież zdecydowała się zjeść nad morzem coś bardziej wyszukanego i pewnie bardziej niespotykanego na południu, tj. schabowego, a nawet kebaba, co M. z Olkusza podsumował „sztuką jest zamówić nad morzem schabowego, mając go na co dzień”
Następnie z krótką wizytą byliśmy w Brzeźnie na tamtejszej plaży. Niestety pogoda nie zachęcała do plażowania, a „morsów” wśród nas nie było;) Ostatnim punktem wizyty naszych Braci na północy było zwiedzanie gdańskiej starówki, a zwieńczeniem było delektowanie się złocistym trunkiem nad samą Motławą.
Niedawno co się witaliśmy, a już przyszedł czas pożegnań. Weekend minął momentalnie! Na odjazd jeszcze gromkie okrzyki, no i życzenia szybkiego zobaczenia! OLKUSZ&TCZEW JEDNA KREW!
Artykuł
:http://www.lgft.pl/aktualnosci/olkusztczew-jedna-krew-po-wizycie-braci-z-olkusza
15 mar 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz